Lidia Tasarz

"Córka Noriakiego" część V

*

Lato nie odpuszczało. Kolejny dzień wstał słoneczny i równie gorący, jak kilkanaście poprzednich. W domu, stojącym na tyłach dużego, starego ogrodu, z wysokimi, dającymi upragniony cień, drzewami, na szczęście było chłodno i przyjemnie. Wystarczyło jednak, wysiąść z samochodu i znaleźć się na zalanej słońcem ulicy, żeby poczuć, jak jest parno i gorąco. Duża wilgotność powodowała, że powietrze było dosłownie lepkie, niemal fizycznie oblepiało ciało i przez to upał był odczuwalny jeszcze bardziej. Mika niechętnie wysiadła z samochodu i pośpiesznie ruszyła w stronę wysokiego budynku, w którym, na siódmym piętrze, znajdowały się biura jej firmy. Już za wielkimi, obrotowymi drzwiami, poczuła przyjemny chłód klimatyzowanego pomieszczenia. Wysoki hol był jasny i przyjemnie chłodny. O tej porze zaczynali pracę niemal wszyscy pracownicy dziesiątek firm, które miały tutaj swoje biura. Hol był więc nieco zatłoczony i gwarny, ale nie odczuwało się tego tak bardzo, jak na równie zatłoczonej ulicy tuż za drzwiami. Windy, których było tu bardzo wiele, jeździły bez przerwy w górę i w dół. Na szczęście nie trzeba było na nie długo czekać i już po kilku minutach Mika przekraczała próg swojego biura. Gdyby nie pracująca pełną parą klimatyzacja, i tutaj – w samym środku gorącego lata – nie byłoby czym oddychać. Wielkich od podłogi do sufitu okien, ze względów bezpieczeństwa, oczywiście nie można było otwierać. W zasadzie nie były to nawet okna, a po prostu szklane ściany, które wpuszczały do pomieszczenia jasne słoneczne światło.

Mika, lekko spięta, bo nie wiedziała, co ja dzisiaj czeka, usiadła za biurkiem i włączyła komputer. W zasadzie to wiedziała, co ją czeka – spotkanie z szefem. Ale nie miała pojęcia, co Eric przez to „spotkanie” rozumiał. Przez noc nabrała jednak nieco dystansu do całej tej sytuacji i teraz postanowiła zająć się tym, co miała do zrobienia i cierpliwie poczekać na rozwój wypadków. Nie czekała długo. Ledwo zdążyła otworzyć projekt w komputerze, kiedy na jej biurku zadzwonił telefon.

- Cześć Mika! – usłyszała w słuchawce głos sekretarki – Szef prosi, żebyś za pół godziny przyszła do niego do gabinetu.

- Okej – odpowiedziała Mika ledwie panując nad drżeniem głosu. Mimo że się jej spodziewała, trochę ją zestresowała ta informacja. – Wiesz może, o co chodzi?

- Nie, nie mam pojęcia. Pewnie chce cię poznać i porozmawiać – odpowiedziała uprzejmie sekretarka – W końcu, jesteś tu nowa, prawda?

- No tak, masz rację – odpowiedziała.

„Nowa tutaj to się zgadza, ale nie taka całkiem nieznajoma” – pomyślała Mika, ale oczywiście, nie powiedziała tego głośno, tylko odłożyła słuchawkę. Jeśli Eric uzna, że pozostali pracownicy powinni wiedzieć, że już się znają, to im to powie, a jeśli nie – to nie. Ona nie miała zamiaru tym się chwalić.

Bezmyślnie otwierała i przeglądała pliki w komputerze, byle jakoś przetrwać te pół godziny. Nie zabierała się za żadną konkretną pracę, bo po pierwsze, nie była w stanie skupić się na czymkolwiek, a po drugie – pół godziny, to było za mało czasu, żeby w ogóle ruszać z jakąkolwiek robotą. Pięć minut przed wyznaczonym czasem Mika wstała i nieśpiesznie ruszyła w stronę gabinetu Erica. Sekretarka na jej widok uśmiechnęła się uprzejmie i podeszła do drzwi, żeby je przed Miką otworzyć.

- Proszę bardzo, pan Graham już na ciebie czeka.

Eric siedział za biurkiem i przeglądał jakieś papiery. Na widok wchodzącej do gabinetu Miki, wstał. Poczekał, aż sekretarka zamknie za sobą drzwi i dopiero wtedy podszedł do Miki. Odruchowo wyciągnęła rękę w jego kierunku.

- Witaj – uścisnął serdecznie jej dłoń i dodał patrząc Mice w oczy, aż jej ciarki przebiegły po plecach – Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że dołączyłaś do naszej załogi! A ty? Jak się tu czujesz? Jakie wrażenia po tych kilku tygodniach pracy?

- Jak najlepsze – odchrząknęła, bo jej zaschło w gardle i odpowiedziała zgodnie z prawdą. – Bardzo dobrze mi się tutaj pracuje. Świetna atmosfera i bardzo fajni ludzie. Naprawdę.

Eric ruchem ręki pokazał Mice fotel przy niedużym stoliku, stojącym tuż przy wielkim oknie z widokiem na tonący w zieleni miejski park.

- Napijesz się czegoś?

- Poproszę wodę – czuła, że gardło ma wyschnięte z wrażenia i koniecznie musi się napić.

- A jak po wczorajszym lunchu? Wyglądałaś na zaskoczoną moim widokiem. – Eric podał jej oszronioną szklankę z cudownie zimną wodą i usiadł w fotelu naprzeciw niej.

- Dziwi cię to? Nie co dzień poznaje się w takich okolicznościach swojego szefa. – Mika powoli przełykała wodę, chociaż miała ochotę wypić duszkiem cała szklankę.

- Rzeczywiście, nie co dzień – zgodził się z nią ze śmiechem. – Anna nie wie, kim jestem?

- Ja jej nie mówiłam. Więc, jeśli ty jej nie powiedziałeś, to nie wie. Trochę niezręczna sytuacja się zrobiła, nie sądzisz?

- Nie. Dlaczego tak myślisz?

- Tak mi się wydaje. Ledwo się znamy, na dodatek jesteś moim szefem, a w sobotę mamy razem iść na ten bal charytatywny mojej matki. Nie wydaje ci się to niezręczne?

- Absolutnie nie! Nie widzę w tym niczego niezręcznego czy niewłaściwego. To, że jestem właścicielem firmy, w której pracujesz, nie ma nic do tego, że razem pójdziemy na bal. Co robię po pracy, to moja sprawa. W ogóle, wszystko co robię, to moja sprawa. Poza tym – jak sama wiesz, to bal charytatywny twojej matki, a ja …

- Tak, wiem … – Mika weszła mu w słowo – … a ty jesteś najważniejszym i najhojniejszym sponsorem jej akcji, prawda?

- Zgadza się. I to niemal mój obowiązek, żeby tobie i Annie towarzyszyć na balu. Ale … nie traktuję tego jak obowiązku …

- Nie?

- Oczywiście, że nie. Miko, dla mnie to naprawdę zaszczyt i największa przyjemność móc wam towarzyszyć w drodze na bal i oczywiście – na balu.

- Zgrywasz się? – zapytała przyglądając mu się podejrzliwie.

- Mówię prawdę. Poza tym, bardzo mi zależało, żeby poznać cię osobiście … i nie przepuszczę okazji, żeby być u twojego boku na balu twojej mamy.

- I po to mnie dzisiaj tu wezwałeś? Żeby mi to powiedzieć? – zapytała z przekąsem.

- Nie wezwałem cię, tylko poprosiłem, żebyś przyszła – wyjaśnił. – Chyba że Susana przekazała ci moją prośbę, jak polecenie?

- Nie. Przekazała, że prosiłeś, żebym przyszła …

- A odpowiadając na twoje pytanie – nie, nie po to cię tutaj poprosiłem.

- A po co?

Eric wygodnie rozsiadł się w fotelu i przyglądając się Mice z tajemniczym uśmiechem, nie od razu odpowiedział na jej pytanie.

- Chciałbym, żebyś poprowadziła naszą najnowszą kampanię reklamową – odezwał się po dłuższej chwili.

- Żartujesz sobie ze mnie? Przecież nawet mnie dobrze nie znasz, nie wiesz, jak pracuję, czy się w ogóle do tego nadaję!

- Nie, nie żartuję – Eric uśmiechnął się szeroko – Nie śmiałbym żartować sobie z ciebie. A jak pracujesz, wiem doskonale.

- Ciekawe skąd? – Mika nie kryła zaskoczenia – Jestem w twojej firmie zaledwie od czterech tygodni. Pracuję tutaj dopiero przy pierwszym projekcie. A ciebie przez cały ten czas tutaj nie było! Skąd możesz wiedzieć, jak pracuję ?

- Obserwuję cię.

- Obserwujesz? – niemal zakrztusiła się słysząc jego odpowiedź.

- Tak, przyglądam ci się. I to już od dawna.

- Eric, nie rozumiem, jak to – obserwujesz mnie?! I co to znaczy „od dawna” ? – Mika czuła, jak narasta w niej irytacja, ale starała się tego nie pokazywać po sobie – Jak? Gdzie? I, do cholery – po co?!

- Od dawna, czyli jeszcze kiedy studiowałaś – odpowiedział swobodnie, jakby to było coś najnormalniejszego na świecie.

- Co ty do mnie mówisz? Jakim cudem?

- Nie denerwuj się. Nie ma powodu. – Eric starał się mówić do Miki uspokajającym tonem – Robiłaś kiedyś prezentację, pamiętasz? Byłem wśród zaproszonych gości. I wtedy cię pierwszy raz zobaczyłem. Od razu zwróciłem na ciebie uwagę.

Mika doskonale pamiętała tamten dzień. Prezentację przygotowywała przez wiele tygodni, kosztowała ja dużo pracy, nerwów i stresu, ale było warto. Okazała się najlepsza i Mika dostała za nią nagrodę na uczelni oraz kilka propozycji współpracy od różnych firm. Czy była wśród nich firma Erica? Tego, niestety, Mika nie pamiętała. To było na drugim roku studiów i nie myślała jeszcze, w jakiej konkretnie firma chce pracować.

- Od dawna przygotowywaliśmy programy dla absolwentów i szukaliśmy młodych, zdolnych ludzi – ciągnął dalej Eric – Twoja prezentacja była najlepsza. I to wtedy zwróciłem na ciebie uwagę. Zresztą, nie tylko ze względu na prezentację. Chciałem cię mieć w swojej firmie. No i mam!

- Zawsze masz to, co chcesz? – zapytała nie kryjąc ironii.

- Zawsze – przytaknął bezwstydnie – czy to coś złego?

- Chcesz mi powiedzieć, że to, że się tu znalazłam, to nie mój wybór i nie przypadek?

- Trochę tak. Nie do końca mogłem przewidzieć, że nas wybierzesz. Ale … - spojrzał na nią i puścił do niej oczko – zrobiłbym wiele, żebyś jednak tu się znalazła. A tak na poważnie , to wysyłaliśmy do absolwentów nasze programy. Do wielu. Do ciebie też. Ale tylko na tobie mi zależało … więc kiedy się w końcu do nas zgłosiłaś … cieszę się i proponuję ci bardzo ambitne i odpowiedzialne zadanie . Co ty na to?

- A co, jeśli się nie sprawdzę?

- Tego się nie obawiam. Naprawdę cię obserwowałem i wiem, że sobie poradzisz. Więc jak? Wchodzisz w to?

- Ile mam czasu na zastanowienie?

- Powiedzmy … do lunchu?

- To niewiele.

- Nie ma potrzeby długo się zastanawiać – zapewnił ją przekonany, że ma rację i wie, co robi.

- Okej, po lunchu dam ci odpowiedź – zgodziła się Mika po chwili zastanowienia.

- Cieszę się i … liczę na pozytywną odpowiedź – Eric wstał z fotela, co Mika odczytała jako sygnał, że rozmowa skończona i może wracać do swojej pracy, więc również wstała.

- Do zobaczenia po lunchu – powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia.

- Zaczekaj, Mika – Eric powstrzymał ją przytrzymując ją za ramię – Po lunchu dasz mi odpowiedź, zgoda. Ale … zapraszam cię na lunch i …nie chcę słyszeć odmowy.

- Już jestem umówiona! – Mika nie lubiła, kiedy ktokolwiek się do niej zwracał w taki sposób.

- Z kim?

- Czy to ważne?

- Nie, ale … chciałbym wiedzieć.

- Z Kate. I nie odwołam tego lunchu z nią, bo już wczoraj odwołałam.

- Okej – zgodził się niechętnie – W takim razie, do zobaczenia po lunchu.

Od 2 do 10000 znaków