Lidia Tasarz

"Córka Noriakiego" część VI

Wprawdzie nie do końca było prawdą, że wczorajszy lunch z Kate Mika odwołała, bo przecież i tak Kate by z nią nie poszła, ale Eric nie musiał o tym wiedzieć, że akurat wczoraj miała o tej porze zastępować zmienniczkę. Poza tym - Mika chciała mieć wystarczająco dużo czasu na przemyślenie propozycji i samodzielne podjęcie decyzji. Czas do lunchu to i tak było bardzo krotko. Wspólne wyjście z Erikiem by go dodatkowo jeszcze skróciło i na pewno by nie sprzyjało rozsądnym i przemyślanym decyzjom. Wręcz przeciwnie, czułaby się w jakiś sposób zobowiązana czy przymuszona do dania pozytywnej odpowiedzi. A Mika nie lubiła być przymuszana do czegokolwiek.

Im dłużej o tym myślała, tym bardziej była zła na siebie, że nawet go nie zapytała, o jaką konkretnie kampanię reklamową chodzi, jaki produkt miałaby promować. Propozycja Erica tak ją zaskoczyła, że zapomniała zapytać o najważniejszy aspekt całej tej propozycji. Czuła, że mogło to wyglądać bardzo nieprofesjonalne z jej strony, ale trudno – stało się i rozpamiętywanie tego, nic już nie da. A Eric i tak – mimo tego – nie wycofał swojej propozycji, więc może nie miało to dla niego aż takiego znaczenia, że nie dopytała, o co konkretnie chodzi. A może myślał, iż Mika jest już na tyle zorientowana w strategii firmy, że wie, jakie kampanie są planowane? Jakkolwiek było, teraz nie miało to już większego znaczenia.

- Podobno szef ma ci zlecić jakiś poważny projekt do poprowadzenia – wypaliła Kate siadając z westchnieniem przy stoliku obok Miki. – Co za upał! A ja mam jeszcze nowe buty, które niemiłosiernie piją mnie w stopy.

Postawiła przed sobą porcję sałatki z kawałkami kurczaka i intensywnie zielone smoothie i – wyciągając pod stołem obolałe nogi – spokojnie zabrała się za jedzenie, jakby to, co przed chwilą powiedziała, nie miało dla niej większego znaczenia. Mika spojrzała na nią zaskoczona.

- Skąd wiesz?

- Wczoraj przypadkiem usłyszałam rozmowę po zebraniu zarządu – odparła od niechcenia, popijając przez słomkę gęsty zielony napój.

- Serio? Co mówili? I … kto mówił? – Mika chciała ukryć zaciekawienie, ale nie bardzo jej się to udawało. Na szczęście Kate zajęta jedzeniem, nie zwracała na nią większej uwagi.

- Eric. Rozmawiał z członkami zarządu. Zatrzymali się w holu, przy windach, więc słyszałam co nieco – mówiła wolno, ze smakiem przeżuwając kawałki kurczaka - Hamilton miał jakieś wątpliwości, ale Eric powiedział, że on nie ma, bo wie, że sobie poradzisz. No i powiedział, że teraz decyzja należy już tylko do ciebie. No wiesz … decyzja, czy przyjmiesz propozycję. Więc …

- Hamilton? A kto to taki? – Mika weszła jej w słowo. Nazwisko obiło się jej o uszy, ale nie kojarzyła, gdzie i kiedy.

- Dyrektor finansowy. Ten rudy z bródką. Na pewno go kojarzysz.

- Aaa ten … tak, wiem już który … Coś mu się nie podobało? – Mika zastanowiła się, czy może powiedzieć Kate o rozmowie z Erikiem.

- Chyba miał jakieś wątpliwości, ale Eric był przekonany co do twojej osoby, bo nawet za wiele już z nim nie dyskutował. Więc pewnie dzisiaj sam ci to powie.

– Już mi zaproponował – Mika uznała, że nie ma sensu tego ukrywać, bo i tak za chwilę się wszyscy dowiedzą. Sekretarka Erica pewnie już i tak wie. Mika nie znała jej na tyle, by ufać jej dyskrecji, więc pomyślała, że skoro ona wie, to i inni wkrótce się dowiedzą – Dzisiaj rano mi powiedział.

- I dopiero teraz mi to mówisz? – Kate udała urażoną, ale zaraz uśmiechnęła się do Miki – I co ty na to? Oczywiście, zgodziłaś się?

- Nie. To znaczy, jeszcze nie. Nie podjęłam jeszcze decyzji – odpowiedziała Mika, skubiąc nerwowo kawałek bajgla. – Powiedziałam mu, że muszę się zastanowić.

- No coś ty? Serio? – Kate spojrzała na nią naprawdę zaskoczona – Wiesz, że Ericowi się nie odmawia?

- Coś mi się obiło o uszy – Mika zamiast jeść, dalej skubała palcami bajgla. Chyba z nerwów zupełnie nie czuła się głodna. – Po lunchu mam mu dać odpowiedź. Trochę się waham, bo nie wiem, czy sobie poradzę…

- Skoro ciebie wybrał, to musi być przekonany, że sobie poradzisz. On ma oko do ludzi, wierz mi. Eric jest znany z tego, że zawsze świetnie dobiera sobie współpracowników, naprawdę – zapewniła ją Kate. – Musiał w tobie od razu dostrzec potencjał. Inaczej by ci nie proponował.

Mika powątpiewająco pokręciła głową. To, co mówiła Kate wcale nie działało na nią uspokajająco, a im mniej czasu było na podjecie decyzji, tym bardziej Mika się denerwowała. Wiedziała, że jest dobra, w tym, co robi. Wiedziała, że jeśli podejmie się czegoś, to dołoży wszelkich sił i wszelkich starań, żeby zrobić to jak najlepiej. Podświadomie czuła, że i tym razem sobie poradzi, ale jednak się obawiała, co będzie, jeśli się nie sprawdzi i zawiedzie Erica? Ale z drugiej strony – dlaczego miałoby się jej nie udać? A jeśli nie spróbuje, nie będzie wiedziała, czy sobie poradzi, czy nie. Jeśli odrzuci propozycję, to drugi raz już podobnej nie dostanie. Pokaże, że jest słaba i tchórzliwa. A taka przecież Mika nie była. Lubiła wyzwania i była gotowa stawić im czoła. Jednak było jeszcze coś innego, co ją hamowało. Pracowała tu od niedawna, przekonana, że sama sobie tę pracę znalazła i sama ją wybrała. Nikt jej tutaj przedtem nie znał. I ona nie znała nikogo. Tymczasem okazało się, że to Eric „upatrzył” ją sobie już kilka lat temu i sobie tylko znanymi sposobami spowodował, że nieświadoma niczego Mika, wybrała jego firmę. Spośród wielu, które gotowe były ją zatrudnić, wybrała właśnie Graham &Son Company. I nagle okazuje się, że to nie całkiem jest tak, jak myślała. Wyglądało to teraz tak, jakby kryteria dla kandydatów na nowych pracowników firmy były uszyte na miarę Miki, sprecyzowane specjalnie dla niej, by jak najbardziej zachęcić ją do złożenia aplikacji właśnie tutaj i przyjęcia zaproponowanego stanowiska i warunków. A ona – nieświadomie – dała się na to złapać. Ciekawe tylko, dlaczego Ericowi tak bardzo zależało właśnie na niej. Słusznie czy nie, Mika doszukiwała się w tym drugiego dna i tą ją powstrzymywało przed szybkim podjęciem decyzji. Jednak czas nieubłagalnie upływał, zaraz skończy się lunch i będzie musiała odpowiedzieć Ericowi, jaką podjęła decyzję.

Nie chciała też, żeby znajomość z Erikiem i jego pozazawodowe relacje z jej matką, dawały komukolwiek chociaż pozory dwuznaczności sytuacji czy protekcji. Mika była zbyt dumna, by chcieć coś komukolwiek zawdzięczać. Chciała w życiu do wszystkiego dochodzić sama i wszystko sama zdobywać. Bez protekcji i wstawiennictwa kogokolwiek. Dlatego sama szukała sobie pracy i odrzucała wszelkie propozycje pomocy ze strony matki.

- To jak? – Kate wyrwała Mikę z zadumy – Wiesz już co mu odpowiesz?

- Cały czas się waham. Mam za mało czasu, żeby sobie to wszystko porządnie przemyśleć.

- Czasem lepiej za wiele nie rozmyślać, bo wtedy nachodzą cię wątpliwości – stwierdziła Kate pociągając przez słomkę solidny łyk zielonego smoothie. – Jesteś mądra, bystra i zdolna. Poradzisz sobie. Eric wie, co robi.

- Dobrze go znasz? – zapytała Mika zerkając z ukosa na Kate.

- Nie, nie za bardzo. Tyle, co każdy w biurze. No … może Hamilton zna go lepiej. Od lat się przyjaźnią. Podobno znają się jeszcze ze szkoły. Ale poza tym, to z nikim z firmy się bliżej nie przyjaźni. Trochę taki odludek z niego i … niewiele o nim wiadomo. Ale … to w końcu szef, właściciel firmy, więc to chyba normalne, że się za bardzo z nikim z pracowników nie spoufala.

go znasz? – zapytała Mika zerkając z ukosa na Kate.

- Nie, nie za bardzo. Tyle, co każdy w biurze. No … może Hamilton zna go lepiej. Od lat się przyjaźnią. Podobno znają się jeszcze ze szkoły. Ale poza tym, to z nikim z firmy się bliżej nie przyjaźni. Trochę taki odludek z niego i … niewiele o nim wiadomo. Ale … to w końcu szef, właściciel firmy, więc to chyba normalne, że się za bardzo z nikim z pracowników nie spoufala.

Od 2 do 10000 znaków